O mnie
Motocyklem przez Stany
Od kiedy tylko zobaczyłem film „Easy Rider” z Peterem Fondą i Dennisem Hopperem, wiedziałem, że muszę wybrać się w podróż przez Stany, korzystając z najsławniejszej drogi, jaką jest Route 66. Jako że jestem zapalonym miłośnikiem chopperów, postanowiłem zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby spełnić swój sen. Jak tylko położyłem ręce na mojej pierwszej wizie, od razu nastawiłem się na przygodę mojego życia. Niestety, zabranie mojego stalowego rumaka do Stanów wiązało się ze zbyt wielkimi kosztami. Postanowiłem więc skorzystać z miejscowej wypożyczalni motocykli, która mieściła się nieopodal wjazdu na legendarną drogę. Tylko ja, warczący silnik potężnego Harleya i tysiące kilometrów do przebycia.
Route 66 otwiera swoje podwoje!
Cała przeprawa zajęła mi 10 dni, podczas których napawałem się ujmującymi pejzażami piekących pustyni, piaskowych wyniesień i połaciami zieleni, które ciągnęły się, jak tylko okiem sięgnąć. Po drodze korzystałem z noclegów w przydrożnych motelach i stołowałem się w miejscowych zajazdach. Nawiązałem znajomości z innymi miłośnikami dwóch kółek, jak również z kierowcami ciężarówek, którzy nie szczędzili zabawnych historii ze swojej drogi. Jadło, co prawda, nie wszędzie było najwyższej klasy. Jednak po całodniowej trasie każdy burger smakował jak wykwintna potrawa, a kufel piwa był niczym zimna woda po tygodniowej tułaczce na Saharze.
Jak tylko dotarłem do końca trasy, od razu wiedziałem, że będę wracać tą samą drogą. Minęło kilka lat od mojej wyprawy, a ja w dalszym ciągu czuję się, jakby to było wczoraj. Tęsknię do tamtych dni, mając nadzieję, że jeszcze kiedyś poczuję zapach asfaltu unoszącego się na Route 66.
Pośrednictwo wizowe.
Od kiedy tylko zobaczyłem film „Easy Rider” z Peterem Fondą i Dennisem Hopperem, wiedziałem, że muszę wybrać się w podróż przez Stany, korzystając z najsławniejszej drogi, jaką jest Route 66. Jako że jestem zapalonym miłośnikiem chopperów, postanowiłem zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby spełnić swój sen. Jak tylko położyłem ręce na mojej pierwszej wizie, od razu nastawiłem się na przygodę mojego życia. Niestety, zabranie mojego stalowego rumaka do Stanów wiązało się ze zbyt wielkimi kosztami. Postanowiłem więc skorzystać z miejscowej wypożyczalni motocykli, która mieściła się nieopodal wjazdu na legendarną drogę. Tylko ja, warczący silnik potężnego Harleya i tysiące kilometrów do przebycia.
Route 66 otwiera swoje podwoje!
Cała przeprawa zajęła mi 10 dni, podczas których napawałem się ujmującymi pejzażami piekących pustyni, piaskowych wyniesień i połaciami zieleni, które ciągnęły się, jak tylko okiem sięgnąć. Po drodze korzystałem z noclegów w przydrożnych motelach i stołowałem się w miejscowych zajazdach. Nawiązałem znajomości z innymi miłośnikami dwóch kółek, jak również z kierowcami ciężarówek, którzy nie szczędzili zabawnych historii ze swojej drogi. Jadło, co prawda, nie wszędzie było najwyższej klasy. Jednak po całodniowej trasie każdy burger smakował jak wykwintna potrawa, a kufel piwa był niczym zimna woda po tygodniowej tułaczce na Saharze.
Jak tylko dotarłem do końca trasy, od razu wiedziałem, że będę wracać tą samą drogą. Minęło kilka lat od mojej wyprawy, a ja w dalszym ciągu czuję się, jakby to było wczoraj. Tęsknię do tamtych dni, mając nadzieję, że jeszcze kiedyś poczuję zapach asfaltu unoszącego się na Route 66.
Pośrednictwo wizowe.